piątek, 12 listopada 2010

Wieczór w Operze


Niby zwykłe miejsce. Kilka balkonów, scena, orchiestra. Kolory złoty i krwisty czerwony. Ogromny żyrandol.
Jeśli jednak chce się przenieść w czasie, jest to miejsce idealne. Nie jestem melomanem. Nie mam nawet słuchu, przeciwnie, niemal nie słyszę. Jednak to miejsce ma w sobie coś niezwykłego. Nawet gdy nie grają, gdy w sali nie ma jeszcze prawie nikogo, a w korytarzach wciąż słychać kakofonię różnorodnych języków. Nawet wtedy magia tego miejsca uderza z ogromną siłą. Ale o tym w następnym poście.
Dobranoc!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz