Po długich namowach, udało mi się wyciągnąć P. na mecz. Kiedyś mieszkałam dosłownie pięć minut od lodowiska. Chyba nie trzeba tłumaczyć, że bywałam częstym gościem zarówno jako widz, jak i amator łyżwiarstwa. Brakuje mi tego. Bardzo. Dlatego namiastka tego, co kiedyś było codziennością. Dziś jest atrakcja, choć atmosfera nie ta sama, kolory nie te same, pewnie i nawet lód inny.
Zimno, zapach gorącej czekolady, świst kija, uderzenie krążka o bandę. Sama radość!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz