czwartek, 18 listopada 2010

Niedzielny wieczór

Po długich namowach, udało mi się wyciągnąć P. na mecz. Kiedyś mieszkałam dosłownie pięć minut od lodowiska. Chyba nie trzeba tłumaczyć, że bywałam częstym gościem zarówno jako widz, jak i amator łyżwiarstwa. Brakuje mi tego. Bardzo. Dlatego namiastka tego, co kiedyś było codziennością. Dziś jest atrakcja, choć atmosfera nie ta sama, kolory nie te same, pewnie i nawet lód inny.


Zimno, zapach gorącej czekolady, świst kija, uderzenie krążka o bandę. Sama radość!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz