środa, 9 marca 2011

Wizyta znajomych przypomina mi, że świat wciąż toczy swój garb, że słońce wciąż wstaje na wschodzie, a zachodzi na zachodzie. Nie odkrywam Ameryki, bo dawno temu zrobili to Wikingowie, więc pozostoje mi tylko czytanie o ich wielkich wyczynach w czasie tych krótkich porannych chwil, gdy komputer dopiero rozgrzewa swoje procesory przed kolejnym dniem pracy. Rutyna ograbiła mnie z myśli co bardziej twórczych, bo nie mogę twierdzić, że pozbawiła mnie myśli w ogóle. Przeciwnie. Jednak znalezienie czasu na zapisanie ich, zedytowanie, umieszczenie tutaj wydaje się być wyczynem na skale odkryć Wikingów.

Kiedyś powiedziałabym, że klisze ze zdjęciami kurzą się w szufladzie, dziś powiem, że zalegają w komputerze, obniżając jego moce przerobowe. Gdy ostatnio pojawiła mi się informacja, że mam mało miejsca na dysku, zaczęłam dociekać co to znaczy mało i okazało się, że BARDZO mało - 30 GB samych zdjęć i klipów. Obiecałam sobie, że się za to wezmę, że je przejrze, posegreguję i umieszczę coś na blogu. I tak robię kolejną kawę, a blog świeci pustkami. I rośnie góra zdjęć do przejrzenia, książek do przeczytania, filmów do obejrzenia, miejsc do odwiedzenia i pracy przybywa... tylko doba wciąż ma 24 godziny... dobrze, że dzień staje się coraz dłuższy.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz