niedziela, 16 października 2011

Miło w końcu pana poznać, panie Nansen

Kolejny wspaniały dzień, kolejne gonienie za słońcem. O dziwo tym razem to niedziela. Wyjątkowa!

Tym razem nadarzyła się okazja zobaczenia domu Nansena od środka. Polhogda, bo tak się nazywa posiadłość Nansena, obecnie jest we 'władaniu' Instytutu Nansena. Z tego względu nie można go zwiedzać. Jako że rok 2011 ogłoszono rokiem Nansena (150 rocznica urodzin) i Amundsena (100 rocznica zdobycia bieguna południowego), postanowiono udostępnić Polhogdę przez dwie niedziele dla publiczności. Dowiedziałam się o tym zupełnie przez przypadek. Jako to mówią - głupi ma szczęście ;) I 'głupek' był szczęśliwy. BARDZO!!!

Standardowo zamiast zbytecznych słów, parę obrazów :D


Grób Nansen. Bardzo prosty. Tylko z imieniem i nazwiskiem. Bez dat. Bez zbędnych ceregieli. Zaprojektowany przez syna Nansena.



Jesień w pełni.


W każdym jest coś z dziecka. Alexa bawiła się przednio...


Orkiestra podczas odsłaniania nowego pomnika Nansena w parku Fornebu.


A oto i Nansen w własnej (sic!) osobie.

niedziela, 9 października 2011

Sobota cz.2

Pojechaliśmy do Drobak, niewielkiego miasteczka godzinę drogi z Oslo. Sama trasa w dużej mierze wiodła przez obwodnicę, więc krajobrazy nie były zachwycające. Jednak w miarę zbliżania się do celu zaczęły pojawiać się małe mieściny, wąskie uliczki, fjord w oddali, pola. I najważniejsze - słońce. Według prognoz przedpołudnie miało być pochmurne, ale potem pełne słońce i błękitne niebo. Ku mojemu wielkiemu zdumieniu było dokładnie, jak przepowiedziano (sic!)



Nie obyło się bez małego co nieco. Przyjemna knajpka, ale obsługa typowo norweska ;) Muffinka była dobra, choć bardzo słodka, espresso standardowo przeciętne.



Zaskoczenie. Jabłka o tej porze roku na tej szerokości geograficznej? Aż chciało się zerwać choć jedno :p



Taaaa, to był zdecydowanie przyjemnny dzień :D

Sobota cz. 1

Zaczynam przejawiać objawy dłuższego pobytu na Północy. Podobnie jak Norwegowie, łapię każdą okazję, by choć na chwilę otulić się promykami słońca, szczególnie o tej porze roku, kiedy jest ich widocznie mniej. Problem polega na tym, że ostatnie niedziele nie obfitują nawet w namiastkę słonecznych promieni. Dlatego gdy wczoraj okazało się, że mam wolne, niemal w panicznym ataku rzuciłam się bez motyki za to na słońce. Wyrzuciłam P. z łóżka i pojechaliśmy ... oto parę fotek z dnia wczorajszego.







cdn.

czwartek, 6 października 2011

Wspomnienie lata

Ostatnio szukałam pewnego pliku. W tym morzu plików, które mam w dwóch komputerach można się pogubić, czytaj ja się pogubiłam. Już sama nie wiem, co gdzie jest. Ale czasem warto się zgubić, żeby znaleźć stare zdjęcia, zdania wyrwane z kontekstu.

Znalazłam zdjęcia z zeszłych wakacji, z wakacji sprzed dwóch lat. Zdjęcia zrobione gdzieś przy okazji, uchwycone przelotne chwile, o których już dawno zapomniałam. Po pierwszej fali entuzjazmu, przyszło załamujące tsunami. Jak ja to wszystko ogarnę? Mając jeszcze w perspektywie wszystkie zdjęcia z tegorocznych wakacji... zima będzie musiała być baaaaaaardzo długa.

Kilka zdjęć z ostatniej wizyty w domu.




Powroty do domu mają coś z magii. Im dłużej jestem z dala od domu, tym bardziej lubię wracać na stare, kaszubskie śmieci. A im więcej świata widzę, tym bardziej utwierdzam się w przekonaniu, że Kaszuby są genialne.

A pliku nie znalazłam :p

wtorek, 4 października 2011

Goniąc za zachodzącym słońcem



Nie zdążyłam. Chciałam zrobić zachód słońca. Słońce zaszło. Nie poczekało. Więc snułam się po opustoszałym parku... smętnie i bez natchnienia. Jutro zapowiadają słońce. Zobaczymy. Ostatnio (sic!) nie za bardzo się sprawdzają prognozy pogody.