wtorek, 8 września 2009

Bez jaj, ale z wykałaczkami ...

Dwie rzeczy miały wczoraj miejsce. Żadna nie związana z gotowaniem. Ostatnio rzadko zaglądam do kuchni, jeszcze rzadziej do książek kucharskich, czy magazynów z przepiasami. Jakoś tak nie mam melodii, by już nie wspomnieć o apetycie. Za to miałam trochę czasu - dokładnie tyle ile potrzeba, by z Gdyni dojechać do Warszawy pociągiem i potem z Warszawy dolecieć do Mediolanu, na czytanie. Ponieważ 'Handlarza kawą' musiałam oddać do biblioteki :(, zabrałam się za czytanie kryminału Zygmunta Miłoszewskiego pt. 'Uwikłanie'. Przeczytałam gdzieś recenzję, że dobry, sprawnie napisany kryminał. Aczkolwiek fanem polskich kryminałów nie jestem, no dobrze, dla mnie mogłaby istnieć tylko Agatha Christie, a i tak nie brakowałoby mi książek do czytania, zachęcona recenzją i kilkoma artykułami tego pana, które kiedyś miałam możliwość zgłębić, postanowiłam spróbować. I... no właśnie... i co? Pomysłu i lekkoście pióra pan Miłoszewskiemu odmówić nie można. Faktycznie sprawnie napisany, dobrze się czyta, choć początek trochę się wlecze. Z humorem, tak opiewanym w recenzji, to już trochę gorzej. Nie przeczę, że go nie ma. Jest, aczkolwiek nie powala. Były momenty przezabawne, dobrze skonstruowane 'potyczki' słowne etc. Jednak jakby to powiedziała królowa Wiktoria 'We are not amused'. Tzn. ogólnie tak, nawet bardzo, bo kryminał kryminałem, ale ja znalazłam w tej książce coś zupełnie innego. A mianowicie - 'pogłębioną' psychologie (sic!) istoty płci męskiej. Tak, tak, czytałam niczym poradnik i może z tego powodu powinnam przeczytać jeszcze raz, a może nawet i więcej, bo ostatnio dużo się nad tym zastanawiam, a tutaj proszę - książka, która wykłada kawę na ławę. Wiadomo, napisał ją facet, ale właśnie z tego powodu, że to facecia perspektywa i to jeszcze momentami przerysowana - a może nie?Q? - wydaje się być niesamowicie cenna. Generalnie to niby wszystko jest wiadome. Nic nowego wymyślić się już nie da, kobiety i mężczyźni żyją ze sobą setki lat i jakoś się znoszą. Ale czy tak musi być? Czy nie mogłoby to współgrać bardziej harmonijnie? Pewnie nie, skoro to już tyle lat i ciągle jesteśmy na mniej więcej tym samym etapie. Ale interesujące jest spojrzeć na świat z faceciej perspektywy - tak doskonale oddanej w tej książce, moim skromnym zdaniem - i pozowlić sobie na refleksję. Pewnie dziwnie to brzmi w ustach osoby płci żeńskiej, ale ... cóż mogę na to poradzić, cenię wolność osobistą ponad wszystko. Ahjo, jeśli ktoś jest zainteresowany prawdami nieobjawionymi - tzn. oczywistymi oczywistościami - to polecam przeczytanie kryminał. Oczywiście pod warunkiem, że sam kryminał ktoś lubi, bo jakby nie było to jest głównym clue książki ;)

Druga rzecz, po tym jak przeczytałam książkę, to wypad do kina. Ostatnio rzadko bywam, co jest dość frustrujące momentami, szczególnie jeśli weźmie się pod uwagę fakt, że kiedyś potrafiłam jeździć do kina raz w tygodniu. I niekoniecznie wynika to z braku czasu, częście z braku czegoś ciekawego na ekranie. W każdym bądź razie wybraliśmy się wczoraj do kina. Ja chciałam do kina, P chciał na ten film, bo że niby po angielsku. Oki mówię, choć fanem nie jestem. Fanem czego zapytacie. Ano Harrego Pottera ;) tak, tak. Może i jestem mogulem, czy jak to się tam oni nazywają, ale naprawdę nie przemawia do mnie ta seria. Z książki przeczytałam 3 strony - to było maksimum moich możliwości, przy kilku podejściach. Z filmów widziałam - jak na niefana to pewnie dużo - trzy pierwsze części, ale to głównie dlatego, że grał Alan Rickman, Gary Oldman i Kenneth Brannagh. Ale chciałam iść do kina, P też, więc poszliśmy. A wiecie, że te filmy są długie? Nawet bardzo ... długie. Nudziło mi się potwornie. Momentami żenujące, innymi po prostu nudne. Mało twórcze i jeszcze bardziej przez to nudne. Szczególnie sceny, które tak wyraźnie odnosiły się do wcześniejszych kreacji filmowych, które można by zaklasyfikować troszkę, jeśli nie znacznie, wyżej. Generlanie prawie spałam. Sądziłam, że to może ja jestem jakaś taka wybredna, zmanierowana, że wymagam czegoś innego od kina komercyjnego niż zwykłej zabawy. Okazało się, że z połowa sali spała. P też ;) hihihi. Po seansie spojrzeliśmy się z P na siebie wymownie i doszliśmy do wspólnego wniosku, że było n u d n o, bardzo!!!
Tyle mojego ukulturalniania się.
Pozdrawiam_

2 komentarze:

  1. no kochana rozpisałas się, ale dobrze, bardzo dobrze
    na książkę mnie skusiłas i bede jej poszukiwać a Hadlarza kawą przeczytaj warto :)

    ja uwielbiam książki o Harrym, jednak filmy też mnie nudzą...nic tam się nie dzieje

    OdpowiedzUsuń
  2. Książkę można kupić w Empiku, bo została wydana przez Politykę w ramach 'Wakacji z kryminałem' czy jakoś tak - może jest też i inne wydanie, nie wiem.
    'Handlarza kawą' chcę przecztać, jako wielki fan kawy, a ostatnio także książek ... jakby je określić - poniekąd kucharskie-związane-z-jedzeniem/piciem. Może następnym razem jak będę w Polsce ;)

    OdpowiedzUsuń